poniedziałek, 31 lipca 2017

Podsumowanie deszczowego lipca!

Jak wszyscy z przykrością możemy stwierdzić, miesiąc lipiec dobiegł końca. Nie chcę dopuszczać do siebie myśli, że zostało mi 31 dni leżenia i czytania książek/oglądania seriali/słuchania muzyki wgapiając się w przestrzeń.
Ale przejdźmy do tematu, czyli podsumowania lipca!
Udało mi się przeczytać 7 książek, i mimo że myślałam, iż skończę jeszcze jedną, której została mi połowa, tak jestem w sumie zadowolona z tego wyniku. Patrząc jeszcze na oglądane seriale, spotkania z przyjaciółmi i wyjazdy, to bardzo ładna sterta książek.

Moje piękne zdjęcie z sześcioma książkami, hehe

Pierwszą książką, którą przeczytałam pod koniec czerwca, na przełomie lipca (zaliczmy do to lipca), była Confess Coolleen Hoover. Jej recenzję możecie znaleźć na blogu (tutaj). Nie będę ponownie pisać, co o niej sądziłam, zainteresowanych zapraszam do recenzji!

Co kryją drzwi? // Koralina // Neil Gaiman

Tytuł polski: Koralina
Tytuł oryginału: Coraline
Autor: Neil Gaiman
Premiera: 24 maj 2017
Wydawnictwo:
MAG
Liczba stron:
103


 Jak niektórzy wiedzą, kocham Neila Gaimana za „Księgę Cmentarną” (recenzja Amerykańskich Bogów). Koralina od dłuższego czasu chodziła mi po głowie, gdyż moja przyjaciółka ciągle wspominała jak bardzo bała się tej bajki w dzieciństwie. Byłam zaintrygowana, ale powiedziałam sobie, że najpierw książka, a potem ewentualnie bajka. I tak zrobiłam.
Już na początku powieści poznajemy tytułową Koralinę Jones, która właśnie przeprowadziła się do nowego mieszkania. Znajdowało się w nim dwadzieścia jeden okien oraz czternaścioro drzwi, z czego jedne były zamknięte. Jak to dzieci, Koralinę zainteresowały tajemnicze wrota. Warto wspomnieć, że jej rodzice oddani byli pracy i tylko pracy, a na Koralinę nie zwracali praktycznie uwagi. Odsyłali ją do zwariowanych sąsiadów: pana Bobo, tresera myszy cyrkowych; panny Spink i Forcible oraz czarnego kota. Tym bardziej z chęci znalezienia sobie zajęcia, Koralina chciała dowiedzieć się, dokąd prowadzą zamknięte drzwi.
Oczywiście, jak każdy mógłby się spodziewać, drzwi się otwierają. Za nimi znajduje się dom, wyglądem przypominający jej własny. Do woli może objadać się smakołykami, ma wspaniałych rodziców, którzy poświęcają jej swój czas na zabawy i usypianie. Jednak pozory mylą, a wszystko co piękne, musi się kiedyś skończyć…

Jest to powieść fantastyczna, z lekką dozą horroru (Gaiman bez czegoś przerażającego? Nie da się). Pomimo tego, że przeważa klimat grozy, można znaleźć tam również światełko w tunelu w postaci żartów, bądź nadzwyczajnych opisów. Akcja rozgrywa się szybko, nawet nie wiesz kiedy, a jesteś już na końcu książki. Styl – jak zawsze – wspaniały i pełen magii. 
Autor pokazuje nam, jak ważne jest przezwyciężanie swoich obaw, wiara w siebie i jak ważna jest rodzina. Czasem nie doceniamy tego, co mamy i za wszelką cenę dążymy do jeszcze większych wygód, co może skończyć się stratą wszystkiego.
Polecam tę książkę nie tylko dla najmłodszych odbiorców, ale również dla tych starszych! Książka, pomimo małej ilości stron, niesie ze sobą wielkie przesłanie.


~W.


★★★☆☆

piątek, 28 lipca 2017

Nie żałuję miłości // Kochając pana Danielsa // Brittainy C.Cherry

Tytuł oryginału: Loving Mr. Daniels
Tytuł polski: Kochając pana Danielsa
Autor: Brittainy C.Cherry
Premiera: 17 czerwca 2015
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Filia
Liczba stron: 424

Nawet nie wiem od czego zacząć. Może od zwykłego WOW. To były słowa, które wypowiedziałam po zakończeniu tej książki. O łzach nie wspominając.

Kochając pana Danielsa
Brittainy C.Cherry
Zacznijmy jednak od początku. Każdy człowiek w życiu traci kogoś ważnego. Kogoś, kto był dla nim wszystkim i bez kogo nie wyobraża sobie życia. To spotyka główną bohaterkę. Po tej tragedii nie może odnaleźć siebie. Jej matka nie chce jej widzieć, dlatego zostaje wysłana do ojca, który nigdy przy nich nie był. Do tego ma on nową rodzinę, przez co bohaterka czuje do niego jeszcze większy żal. Więcej nieszczęść nie mogło jej się przytrafić. I chodź spotyka Daniela, który nie dość, że rozumie ją bardziej niż inni, skrada jej serce. Jednak życie nie jest dla niej przychylne i każe jej podejmować decyzje, których może żałować. Albo nie. Bo Daniel jest jej zakazany.

Ashlyn jest bardzo inteligentną bohaterką. Nie mam jej nic do zarzucenia, po prostu ją uwielbiam. Jak często bywa, że główna kobieca postać mnie irytuje, tak w jej wypadku nic takiego stwierdzić nie mogę. Wiadomo, czasem mogła podjąć zupełnie inną decyzję (nie po mojej myśli!) ale patrząc na całokształt rozumiem, czemu postąpiła tak, a nie inaczej.

piątek, 14 lipca 2017

Prezerwatywa na Zło. Cykl o Wiedźminie - Andrzej Sapkowski.

Artystycznie ujęty cykl o Wiedźminie, autor zdjęcia: Iza. 

"Później mówiono, że człowiek ów nadszedł od północy, od Bramy Powroźniczej. Nie był stary, ale włosy miał prawie zupełnie białe. Kiedy ściągnął płaszcz, okazało się, że na pasie za plecami ma miecz. Nie było w tym nic dziwnego, w Wyzimie prawie wszyscy chodzili z bronią, ale nikt nie nosił miecza na plecach niby łuku czy kołczana. Białowłosego przywiodło do miasta królewskie orędzie: trzy tysiące orenów nagrody za odczarowanie nękającej mieszkańców Wyzimy strzygi. Takie czasy nastały. Dawniej po lasach jeno wilki wyły, teraz namnożyło się wszelakiego paskudztwa - gdzie spojrzysz, tam upiory, strzygi, bobołaki plugawe, bazyliszki, diaboły, żywiołaki, wiły i utopce. Tu nie wystarczą zwykłe czary ani osinowe kołki. Tu trzeba profesjonalisty. A przybysz z dalekiej Rivii takim profesjonalistą jest. To wiedźmin Geralt, mistrz miecza i magii, mutant zaprogramowany, by strzec na świecie moralnej i biologicznej równowagi."

Geralt z Rivii, "Biały Wilk", "Prezerwatywa na Zło" czy po prostu - Wiedźmin.

Może zacznę od początku.
Zapewne wielu z Was obiło się o uszy owe słowo: wiedźmin. Część kojarzy je z gier, a część - włącznie ze mną - wrzuca do kategorii książek. I pod tym właśnie kątem chcę przybliżyć Wam tę pozycję.
Ogólnie rzecz biorąc, cykl wiedźmiński składa się z kilku opowiadań, poprzedzających właściwą serię o wiedźminie. Jako ciekawostkę dodam, iż na samym początku, autor, zamierzał ową "sagę" ochrzcić mianem "Krwi Elfów". Tak na marginesie, słowo saga nieprzypadkowo ujęłam w cudzysłów, bowiem sam Sapkowski wzbrania się od niego rękami i nogami twierdząc, iż określenie "saga" zarezerwowane jest tylko i wyłącznie, bezsprzecznie i bezdyskusyjnie mitologii nordyckiej. Niestety, co przyjęło się wśród ludzi, choćby było banalnym kłamstwem uznane jest za najszczerszą prawdę, podobnie jak i w tym przypadku.

Jak czytać Wiedźmina? Najlepiej zacząć od opowiadań:
1. Ostatnie życzenie
2. Miecz przeznaczenia

Następnie, przechodzimy do właściwego cyklu, opisującego losy Wiedźmina i jego towarzyszów, zawierający się w następującym pięcioksięgu:
3. Krew elfów
4. Czas pogardy
5. Chrzest ognia
6. Wieża jaskółki
7. Pani jeziora
Wisienkę na torcie stanowi kolejny, luźno związany z Geraltem zbiór opowiadań jakim jest "Sezon burz".

Generalnie CAŁY cykl wiedźmiński opowiada o… (werble, proszę!!) wiedźminie. Geralcie z Rivii. W "Ostatnim życzeniu" poznajemy jego postać, czym dokładnie się zajmuje, jaki ma charakter etc. Krótko mówiąc: wdrażamy się w historię. Zadaniem wiedźmina jest zabijanie potworów, co nietrudno wywnioskować chociażby po opisie książki, który widnieje na samej górze. Z biegiem czasu Geralt napotyka na drodze swoje przeznaczenie, dziecko niespodziankę - Cirillę z Cintry. Geraltowi często towarzyszy jego wrażliwy przyjaciel - poeta Jaskier. W książce poznajemy również tajemniczą, dumną i owianą czarnym woalem dostojeństwa Yennefer z Vengerbergu - ukochaną Geralta.

Jakie były moje pierwsze odczucia, gdy sięgnęłam po "Ostatnie życzenie"?
"Przecież ja nic nie rozumiem."
Dosyć ciężko jest przestawić się na staropolski język (akcja Wiedźmina toczy się w XIII w.), zapamiętać złożone imiona, nazwy królestw (Kaedwen, Aedirn itd.), a ponadto powiązania i wszystkie ważne elementy. Jednakże, gdy przebrniemy przez gęsty las zawiłości, czeka nas polana wytchnienia. Z czasem po prostu przestaje zwracać się na to uwagę, czy rozumiemy dany wyraz, czy zapamiętamy dane imię, bo to po prostu dzieje się automatycznie. A wtedy zaczyna się magia. (dla mnie cały cykl jest literalnie magiczny i zazdroszczę każdemu, kto jeszcze go nie czytał, gdyż może przeżywać całą tę historię po raz pierwszy). Uprzedzam jednak, że jest ona dedykowana zwłaszcza tym, którzy lubią fantastykę, potwory, częste zwroty akcji i ogromną ilość emocji. No i komu nie przeszkadza dosyć dosadny język, ale - wbrew pozorom - nawet i on ma tu swój urok.
Z wiedźminem miałam trochę jak z poznawaniem drugiej osoby, najpierw traktowałam go z rezerwą: była to dla mnie książka nienależąca do obowiązkowego "MUST HAVE", ale za każdym razem, gdy byłam w księgarni spoglądała na mnie znaczącym wzrokiem z okładki mówiąc "albo weźmiesz mnie teraz, albo kiedyś pożałujesz, że zrobiłaś to tak późno". Później zaczęłam ją lubić, z czasem uwielbiać a teraz śmiało mogę powiedzieć, iż TAK - żałuję, że zrobiłam to tak późno. Pierwszy raz spotkałam się z sytuacją, gdzie nie mogę wybrać czyj charakter lubię najbardziej; zakochałam się w ciętych ripostach na pozór wyzutego z uczuć Geralta, zadziornej Ciri i dumnej Yennefer.

Podobał mi się również opis kreatur, ich mnogość i szczegółowość kreacji,  na podstawie których wiedźmin mógł dane zjawisko sklasyfikować i nazwać.  Dodatkowo porywające opisy walk, jakie pokonały nawet i moje lenistwo, zmuszając do zagłębienia się w cudownym wynalazku, jakim jest INTERNET, w poszukiwaniu większej ilości informacji na ich temat. Bo skąd niby miałam wiedzieć czym jest półparada, czy wolta? Gratulacje, panie Wiedźminie, bo nawet moja mama nie mogła nic poradzić na moje lenistwo. 

Język. To po części wada, a po części zaleta. Z jednej strony trudne słowa i imiona utrudniały mi czytanie, ale z drugiej bez nich cały nastrój książki opadłby, jak wybite ze stawu ramię.
Jest to książka - góra, wspinaczka jest ciężka, ale widoki ze szczytu zapierają dech w piersiach.
Tylko schodzić szkoda.
Moja ocena: 9/10

I.


Czasami miłość może nie być ratunkiem // Confess // Colleen Hoover

Tytuł oryginału: Confess
Tytuł polski: Confess
Autor: Colleen Hoover
Premiera: 10 maj 2017
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Otwarte
Liczba stron: 297


Uwielbiam Colleen Hoover. Dosłownie. Jeszcze nie było książki, która wyszła spod jej pióra, by mi się nie spodobała. Nie wiem, co ta kobieta ma w sobie, że buduje tak cudowne historię, ale ja to kupuję.
Auburn nie miała łatwego życia. Tuż po przeprowadzce do gorącego Teksasu już marzy o powrocie do rodzinnego miasta. W akcie desperacji za pieniędzmi trafia pod galerię przystojnego, zielonookiego Owena akurat wtedy, gdy poszukuje asystentki. Mają wiele wspólnych tematów, wyrasta między nimi nić porozumienia. I chociaż z czasem ich uczucia do siebie zaczynają kiełkować ku dobrej drodze, tajemnice skrywane w ich życiu nie ułatwiają im sprawy.
Confess to historia dwójki ludzi, którym życie nie dało wiele do życzenia. Jednak nie poddają się i dążą do upragnionego szczęścia. Mają nadzieję, że będą dla siebie nawzajem podporą. Chociaż darzą się głębokim uczuciem, wcale im ono nie pomaga. Wręcz przeciwnie – okazuje się, że może odebrać im to, co jest dla nich najważniejsze. Serce jednak mówi, że miłość potrzebuje wiele poświęceń. Co wybiorą?

piątek, 7 lipca 2017

Odważny jest ten, kto wie, że przegra, zanim jeszcze rozpocznie walkę, lecz mimo to zaczyna i prowadzi ją do końca bez względu na wszystko. // Zabić drozda // Harper Lee

Tytuł oryginału: To Kill a Mockingbird
Tytuł polski: Zabić drozda
Autor: Harper Lee
Premiera: 4 listopada 2015 (w tej wersji okładkowej)
Wydawnictwo: REBIS
Liczba stron: 420 


"Lata trzydzieste XX wieku, małe miasteczko na południu USA. Atticus Finch, adwokat i głowa rodziny, broni młodego Murzyna oskarżonego o zgwałcenie biednej białej dziewczyny Mayelli Ewell. Prosta sprawa sądowa z powodu wszech-panującego rasizmu urasta do rangi symbolu. W codziennej walce o równouprawnienie czarnych jako echo powraca pytanie o to, gdzie przebiegają granice ludzkiej tolerancji."
lubimyczytać

Do Zabić drozda podchodziłam dwa razy. Po raz pierwszy, gdy wracałam pociągiem i przede mną zapowiadała się długa podróż. Jednak jak ją zaczęłam, to totalnie mnie nie wciągnęła, więc odłożyłam ją do torebki i zajęłam się czymś innym.
Przypomniałam sobie o niej ostatnio, kiedy reorganizowałam biblioteczkę i postanowiłam (z braku czegokolwiek do czytania) ją zacząć.
Pierwsze strony znowu trochę mnie przynudzały, ale powiedziałam sobie, żeby dojść przynajmniej do tej setnej strony, i wtedy zdecydować co dalej. Stało się inaczej,bo po około trzydziestej-czterdziestej stronie nie mogłam się od niej oderwać i czytałam aż do samego końca.
Nie wiem, czy potrafię ubrać w słowa to, co ta książka ze mną zrobiła, ale nie dziwię się, że uważa się ją za arcydzieło światowej literatury.

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia