piątek, 11 maja 2018

Szóstka wron // Leigh Bardugo

Szczerze powiedziawszy, nie wiem dokładnie co mam sądzić o Szóstce Wron, autorstwa Leigh Bardugo. Pierwszą styczność z jej książkami miałam przy trylogii Grisza i chociaż czytało się ją dość szybko a pomysł na wykreowanie świata był dobry... Tak samo wykonanie już niekoniecznie. Uniwersum było niedopracowane, wiele informacji było niedopowiedzianych i ogólnych spraw było trzeba się domyślać, albo po prostu sobie dopowiedzieć. Miałam więc dużo oporów do sięgnięcia po tę pozycję, ale słysząc tyle pozytywnych opinii postanowiłam sprawdzić, o co tyle krzyku.



Historia opowiada o słynnym przestępcy - siedemnastoletnim Kazie Brekkerze, który otrzymuje ofertę, obiecującą mu wielkie wzbogacenie. Jest to zadanie wręcz niewykonalne, potrzebuje więc do tego zespołu - tytułowej szóstki wron, czyli szóstki niebezpiecznych wyrzutków, którzy będą w stanie sprostać misji. Muszą dostać się do strzeżonej wojskowej twierdzy, gdzie przetrzymywany jest Bo Yul-Bayur, który skrywa pewną tajemnicę, którą każdy chce posiąść.

Sam zamysł bardzo mnie zaciekawił, gdyż głównymi postaciami są złodzieje i zabójcy, a nie - jak to często bywa w młodzieżówkach - bohaterzy gotowi ocalić świat przed zagładą. Zależy im tylko na własnym interesie, pragną nagrody i tylko dlatego wyruszają w tak ryzykowną podróż.Bardzo irytowało mnie ich zachowanie, halo to nastolatkowie, którymi powinna kierować burza hormonów. Praktycznie każdy z nich (może poza dwoma bohaterami) zachowywali się, jakby byli już u kresu wieku średniego. Nie postępowali po prostu jak nastolatkowie, którymi byli, tylko jak banda dorosłych już ludzi. Ja rozumiem, świat, w jakim dane im było żyć, musiał ich przygotować na ciężkie sytuacje, stratę bliskich, zdradę i tak dalej, ale to nie zmienia faktu, że tymi nastolatkami są. Wystarczyłoby mi tylko jedna sytuacja, która wskazywałaby na ich wiek, ale i tego zabrakło mi w tej książce.

Co do głównego bohatera, to nie powiem, żebym go nie lubiła. Ale także go nie pokochałam. Przez pierwsze strony działał mi na nerwy, aż miałam ochotę odłożyć książkę na bok, ale ciągle sobie powtarzałam, że coś musiało innych przyciągnąć, dasz radę czytać dalej, no zrób to. Lubię go, naprawdę, z kolejnymi stronami moja niechęć do niego malała, co nie zmienia faktu, że nie rozumiem takiego zamiłowania do jego postaci. Bawiły mnie jego odzywki, lubię w książkach męskich bohaterów o takim charakterze, typowych bad boy'i, ale do niego po prostu mam pewnie obiekcje. Uważał się za najlepszego i takim go także przedstawiała autorka. Okej, był niebezpieczny, ale miał siedemnaście lat a był postrachem nawet wśród starszych złodziei. Trochę nie mogłam się z tym pogodzić, że był we wszystkim najlepszy. Może w drugim tomie przechodzi jakąś metamorfozę i wtedy go pokocham?
Kolejną rzeczą, na którą zwróciłam uwagę, był brak wyjaśnień niektórych pojęć o przedstawionym świecie. Okej, rozumiem, że to jest jakby to samo uniwersum co w trylogii Grisza i pewnie większość osób pamiętało pojęcia. Ale cóż, ja do tych ludzi się nie zaliczam i z poprzednich książek Bardugo nie pamiętałam praktycznie nic - znalazły się jakieś poszczególne pojęcia, które jako tako rozumiałam, ale brakowało mi głębszego wyjaśnienia. Szczegółów. Myślę, że było także wiele czytelników, którzy sięgnęli po Szóstkę Wron bez wcześniejszego zagłębienia się w Cień i kość i wiele mogło wydawać się im niezrozumiałym. Nie dziwię się.


Sam sposób pisania Leigh Bardugo nie jest jakoś niezwykły, ale także nie jest słaby bądź tragiczny Książkę czyta się szybko i w miarę przyjemnie (nie zwracając uwagi na irytujące aspekty). Przyznam, że chociaż zakończenie nie było jakoś niezwykłe, to finał mnie zaintrygował i myślę, że sięgnę po drugą część. Z tego co słyszałam, jest lepsza niż pierwsza, co jeszcze bardziej mnie cieszy. Mam nadzieję, że Królestwo Kanciarzy wciągnie mnie od pierwszych stron, gdyż Szóstka Wron zaczęła mnie przekonywać jakoś po setnej. Mimo iż tyle się działo, dla mnie akcja stała ciągle w miejscu i zaczęła się rozwijać przez ostatnie strony.

Całokształt powieści jest dobrze rozegrany, bohaterowie są zabawni i interesujący. Uwielbiam postać Niny, Jespera i Wylana, do reszty wciąż się przekonuję. Historię nie mogę ocenić jako słabą, ponieważ w pewien sposób mnie zainteresowała i jestem ciekawa kolejnych losów szóstki wyrzutków Ketterdamu. Jednak nie mogę powiedzieć, że ta książka zaparła mi dech w piersiach, że zaliczam ją do moich ukochanych książek, bo tak po prostu nie jest. Niemniej jednak nie czuję, że straciłam na nią czas. Jeżeli już zastanawiacie się, czy sięgnąć po książki Leigh Bardugo, to zacznijcie od Szóstki Wron. Myślę, że jest to zdecydowanie ciekawsza książka niż cała trylogia Grisza i mimo, że niektóre zwroty mogą być niezrozumiałe, to są one do wydedukowania, gdyż w trylogii i tak lepiej być wytłumaczone to nie mogło.

Dajcie znać, co Wy sądzicie o tej książce!
~W.

☆(dokładnie 3,5)

2 komentarze:

  1. Cieszę się, że trafiłam na Twoja recenzję, bo chciałam sięgnąć po "Szóstkę wron" (tyle o niej słyszałam pozytywnych opinii), ale nie wiedziałam, że wypadałoby wcześniej przeczytać trylogię Grisza, żeby poznać to uniwersum :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że i tak wiele zrozumiesz nie czytając wcześniej trylogii. Niektóre zwroty mogłyby być trochę obce, ale da się wywnioskować wszystko z kontekstu :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia